Pachnidło zbrodnia w powieści

Jan Baptist Grenouille”u, bohater powieści „Pachnidło” Suskinda, której akcja toczy się w XVIII stuleciu we Francji. Był to osobliwy karzeł i dziwak. Postrzegany przez innych jako głupek i fajtłapa, co zresztą było jedynie maską. Grenouille posiadał bowiem niesłychany talent – niezwykle wrażliwy zmysł powonienia. Bohater chciał rozwijać swoje umiejętności. Uczył się więc u perfumeryjnych mistrzów, gdzie posiadł niezbędną mu wiedzę uwieczniania zapachów. Był jednak zbyt zachłanny, aby poprzestać na tworzeniu perfum z kwiatowych esencji.

Geniusz zapachów marzył bowiem o wydestylowaniu wonności nad wonnościami z dziewiczego ciała kobiecego. Owa myśl nakazywała mu poszukiwać dziewcząt o idealnym zapachu. Jak mówił autor: „Czego pożądał to zapachu pewnych ludzi: nader rzadkich ludzi, którzy wzbudzają miłość. Tych upatrzył sobie na ofiary”. W rzeczywistości Grenouille poszukiwał własnego zapachu, który chciał sam sobie stworzyć. Był on bowiem zupełnie bezwonny i nijaki i za taką też osobę go uważano. Bohater chciał to zmienić. Wierzył, że jeśli posiądzie zapach najpiękniejszych istot na świecie, sam będzie darzony nie mniejszym szacunkiem, ludzie będą go kochać, podziwiać i czcić. Grenouille osiadł w miasteczku Grasse, gdzie nocami „polował” na młode dziewczęta i brutalnie mordował, po czym w żmudnym procesie „kradł” ich zapachy. Jego zbrodnie były zawsze dokładnie zaplanowane i precyzyjne.

Zabijając niewinne dziewczęta czuł się całkowicie spokojny i nieporuszony całą sytuacją. Nie odczuwał żadnego żalu wobec swoich licznych ofiar. Zdobycie każdego kolejnego zapachu dawało mu poczucie ogromnego triumfu. Każda kolejna zamordowana dziewczyna, stanowiła część esencji, a wszystkie miały przyczynić się do powstania niezwykłego pachnidła o którym marzył. Ofiary traktował więc bardzo przedmiotowo i powierzchownie – nie jak ludzi, ale jako „nosicieli zapachów”, które chciał pozyskać. Nie było w nim cienia wrażliwości wobec ludzkiego istnienia. Zbrodnie sprawiły, iż Grenouille zyskał większą pewność siebie. Stał się pyszny, zarozumiały i chciwy. Popadł w pewnego rodzaju narcyzm. Już sam dla siebie był wybitną jednostką i chciał, aby za takową postać uważali go inni. Nawet oczekując wyroku w celi, odczuwał wewnętrzny triumf. Czuł się spełniony, ponieważ stworzył pachnidło o jakim zawsze marzył.

Uczucie spełnienia było jednak ulotne. Dzięki pachnidłu Grenouille mógł mieć u stóp cały świat. Nie spełniało ono jednak jego oczekiwań: „Ta moc zawodziła tylko w jednym punkcie: nie pozwalała mu poczuć samego siebie. I gdyby nawet za sprawą swego pachnidła objawił się światu jako Bóg – to jeżeli nie mógł poczuć sam siebie, a przeto nigdy nie wiedział, kim jest, gwizdał na wszystko, gwizdał na świat, na samego siebie, na swoje pachnidło”. Dwa tuziny poświęconych dziewcząt nie dały mu tak naprawdę nic. Grenouille mógł oszukać innych ludzi swoim pachnidłem, ale nie mógł oszukać samego siebie. Przeświadczenie o własnej bezwonności dobiło go. Trzymając w ręku flakon z dziełem swojego życia, odczuł melancholię i pustkę, znienawidził ludzi i zapragnął własnej śmierci.