Zbrodnia i kara – Rodion Raskolnikow

Rodion Raskolnikow – bohater „Zbrodni i kary” Dostojewskiego, której akcja rozgrywa się w dziewiętnastowiecznej Rosji. Rodion to młody i wrażliwy człowiek, teoretyk i ateista. Jako były student prawa doskonale wiedział jak ogromnym przestępstwem jest morderstwo. Mimo to stał się zbrodniarzem. Raskolnikow był człowiekiem bardzo biednym. Chciał zdobyć środki finansowe, aby kontynuować studia oraz pomóc matce i siostrze. Postanowił zabić jakąś zamożną osobę i zagrabić jej majątek. Być może mimo nędzy nie dopuściłby się tak straszliwego czynu, gdyby nie jego fałszywa życiowa teoria, wg której ludzie dzielą się na geniuszy uprzywilejowanych do łamania prawa i norm etycznych oraz bezużyteczne „wszy” powołane jedynie do egzystencji i przedłużania gatunku. Według Rodiona „nadludzie”, do których notabene sam siebie kwalifikował, mają prawo zabijać dla „wyższych celów”, przy czym są całkowicie usprawiedliwieni.

Morderstwo było więc dla Rodiona nie tylko sposobem na zdobycie pieniędzy, ale również swoistą próbą odwagi i udowodnienia własnej „nadludzkości”. Mówił: „Zapragnąłem zabić dla samego siebie! Pchała mnie chęć przekonania się natychmiast, czy jestem jak inni wszą, czy też człowiekiem? Czy potrafię przekroczyć ów próg, czy nie?” Rodion udaje się na miejsce zbrodni, którym jest mieszkanie starej lichwiarki, gdzie zabija staruszkę siekierą. Przyłapany przez jej siostrę zabija również niewygodnego świadka. Ponieważ siostra lichwiarki była w zaawansowanej ciąży, można przyjąć, iż bohater przyczynił się do śmierci trzech osób.

Następnie splądrował mieszkanie i ze zrabowanymi kosztownościami w popłochu uciekł.

 

Po dokonaniu zbrodni bohater przeżywa zwątpienie w słuszność popełnionego czynu. Ukrywa kosztowności, które nagle przestają się dla niego liczyć. Bohater popada niemal w obłęd próbując zacierać ślady przestępstwa. Dopada go strach i panika. Nie żal mu było swoich ofiar, bał się jedynie zdemaskowania i kary. Jego stan psychiczny zaczyna przekładać się na jego zdrowie fizyczne. Dostaje gorączki, traci świadomość na kilka dni. Rodion czuje się słaby, popada w apatię i wewnętrzną pustkę.

 

Bohater wyznaje: „siebie zabiłem, a nie staruszkę”. Miewa nawet myśli samobójcze. Zbrodnia staje się jego obsesją. Najbardziej jednak ucierpiała ambicja Rodiona. Raskolnikow bowiem stwierdza, że nie udowodnił swojej nadludzkości, nie przyczynił się do niczego wielkiego, zaczyna więc wątpić w swoją „nadludzkość”, a nawet utożsamiać się z ludźmi „niższej” kategorii „jestem skończoną wszą […] a może nawet jestem kimś jeszcze bardziej paskudnym i ohydnym niż ta wesz, którą zabiłem”. Jego życiowa filozofia staje się bezwartościowa, wręcz idiotyczna. Niebawem Rodion wraca do punktu wyjścia. Znów zaczyna wierzyć we własną niezwykłość i wielkość. Twierdzi, że gdyby lichwiarka ożyła, nie zawahałby się ją ponownie zamordować. Definitywna przemiana Rodiona rozpoczęła się dopiero po miesiącach katorżniczej pracy na Syberii, gdzie odbywał karę. Stało się to za sprawą Soni, która zapragnęła przyłączyć się do jego duchowego cierpienia. Bohater porzuca myśl o własnym geniuszu, pragnie odbyć karę do końca i rozpocząć nowe życie u boku ukochanej.